Siedzę z flaszką wódki w dłoni, po mojej twarzy, ramionach, całym ciele spływają krople deszczu. Nie - nie jest to żadna ulewa. To tylko taki beznadziejny, szary, ponury jesienny deszcz. Taki, jak ja. Wszystko jest dokładnie takie jak wtedy. A przecież jej obiecałem. Miało być inaczej.
Wiem, jak to jest zawodzić. Zawodzić i nie spełniać oczekiwań - zarówno swoich, jak i innych ludzi. W skokach siedziałem od wczesnego dzieciństwa. Kolejni trenerzy non stop wbijali mi do głowy, że mam wielki talent i że przede mną fantastyczna kariera... aż w końcu sam w to uwierzyłem. Słuchając takich komentarzy czułem jak poddaję się presji otoczenia i jak sam ją sobie narzucam. Trenowałem i trenowałem, wylewałem siódme poty, ale... zawodziła głowa. Z zawodów na zawody szło mi coraz gorzej - a miałem wtedy przecież dopiero 18 lat - to był czas, w którym chciałem przebojem wedrzeć się do kadry. Nic z tych rzeczy. Staczałem się sportowo, a potem - także prywatnie.
Po konkursach, które kończyłem po jednym skoku, musiałem jakoś odreagować. I wtedy pojawiali się tak zwani życzliwi koledzy - goście, którzy po prostu mieli ochotę poimprezować, a w im większym gronie - tym lepiej. Wlewałem w siebie hektolitry alkoholu i zapominałem. O wszystkim. Czasem, zanim schlałem się totalnie, podrywałem jeszcze jakąś dziewczynę, ale im częściej pojawiałem się w klubie, tym bardziej zależało mi li i jedynie na upiciu się do nieprzytomności.
Rzecz jasna, po takich akcjach moja forma nie wzrastała. Trener odsunął mnie od drużyny i kazał zastanowić się, do czego mnie to wszystko doprowadzi. Wiedziałem do czego. W prostej linii do alkoholizmu.
A kiedyś... gdy po raz kolejny się upiłem... zasnąłem na ławce w parku. Jak zwykły menel. Kiedy się obudziłem - padało. Niebo przesłonięte było chmurami, z których spadały krople deszczu. I mimo tej paskudnej pogody właśnie wtedy spotkałem anioła. W pewnej chwili naprawdę myślałem, że umarłem i jestem w niebie. Ale nie. To po prostu była Lili.
Od tamtej pory było już inaczej. Tylko ona potrafiła tak zwyczajnie podejść na ulicy do jakiegoś schlanego idioty i zmienić jego życie. Jednym słowem, gestem, spojrzeniem. Tylko ona. Należała do tych nielicznych osób, które naprawdę potrafią współczuć. Pomogła mi wstać na nogi i odgrzebała moje ambicje. Była powodem, dla którego chciało mi się żyć.
Jeśli miałem problem, mogłem zadzwonić do niej nawet w środku nocy, a ona mnie wysłuchała. Jeśli czułem, że muszę się napić, po prostu umawiałem się z nią i już nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Wszystkie pokusy znikały. To znaczy... nie wszystkie.
Spotkanie po spotkaniu coraz mocniej odczuwałem, że zaczyna mi na niej zależeć. Myślałem, że nie daję tego po sobie poznać, ale Lili to zauważyła. Co więcej - nie dała mi żadnych nadziei. Po prostu postawiła sprawę jasno - ma kochającego chłopaka, a ze mną łączy ją tylko przyjaźń. Była wobec niego tak lojalna...
A on ją zostawił.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Lili załamała się i zerwała ze mną kontakt. Chciałem tym razem ja być oparciem dla niej, ale kategorycznie odmówiła i zniknęła z mojego życia raz na zawsze.
Teraz już wszystko rozumiem. Teraz - tak. Wtedy - jeszcze nie. Ona się nade mną po prostu litowała. Tylko i wyłącznie. Litość to jedna z dominujących cech jej charakteru. Wtedy tego nie wiedziałem. Dopiero z biegiem czasu zacząłem coraz bardziej zdawać sobie z tego sprawę.
Siedzę na ławce i - po raz kolejny - jak za każdym razem, gdy pada, podejmuję postanowienia. Postaram się. Mimo wszystko postaram się kontynuować kroczenie tą drogą, na która wprowadziła mnie Lili. Kto wie, gdzie ona mnie jeszcze zaprowadzi...
A kiedyś... gdy po raz kolejny się upiłem... zasnąłem na ławce w parku. Jak zwykły menel. Kiedy się obudziłem - padało. Niebo przesłonięte było chmurami, z których spadały krople deszczu. I mimo tej paskudnej pogody właśnie wtedy spotkałem anioła. W pewnej chwili naprawdę myślałem, że umarłem i jestem w niebie. Ale nie. To po prostu była Lili.
Od tamtej pory było już inaczej. Tylko ona potrafiła tak zwyczajnie podejść na ulicy do jakiegoś schlanego idioty i zmienić jego życie. Jednym słowem, gestem, spojrzeniem. Tylko ona. Należała do tych nielicznych osób, które naprawdę potrafią współczuć. Pomogła mi wstać na nogi i odgrzebała moje ambicje. Była powodem, dla którego chciało mi się żyć.
Jeśli miałem problem, mogłem zadzwonić do niej nawet w środku nocy, a ona mnie wysłuchała. Jeśli czułem, że muszę się napić, po prostu umawiałem się z nią i już nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Wszystkie pokusy znikały. To znaczy... nie wszystkie.
Spotkanie po spotkaniu coraz mocniej odczuwałem, że zaczyna mi na niej zależeć. Myślałem, że nie daję tego po sobie poznać, ale Lili to zauważyła. Co więcej - nie dała mi żadnych nadziei. Po prostu postawiła sprawę jasno - ma kochającego chłopaka, a ze mną łączy ją tylko przyjaźń. Była wobec niego tak lojalna...
A on ją zostawił.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Lili załamała się i zerwała ze mną kontakt. Chciałem tym razem ja być oparciem dla niej, ale kategorycznie odmówiła i zniknęła z mojego życia raz na zawsze.
Teraz już wszystko rozumiem. Teraz - tak. Wtedy - jeszcze nie. Ona się nade mną po prostu litowała. Tylko i wyłącznie. Litość to jedna z dominujących cech jej charakteru. Wtedy tego nie wiedziałem. Dopiero z biegiem czasu zacząłem coraz bardziej zdawać sobie z tego sprawę.
Siedzę na ławce i - po raz kolejny - jak za każdym razem, gdy pada, podejmuję postanowienia. Postaram się. Mimo wszystko postaram się kontynuować kroczenie tą drogą, na która wprowadziła mnie Lili. Kto wie, gdzie ona mnie jeszcze zaprowadzi...
^^^
Szkoła. Ta cudowna instytucja doprowadzi mnie kiedyś do rozstroju nerwowego. Za wszelkie nieobecności, zaległości u Was przepraszam - wszystko nadrobię, ale dokładnie nie wiem - kiedy. Może jutro, a może za tydzień. Bo na razie mam taki zajob, że szkoda nawet mówić.
Hahahahahaha no dobra czasem się zastanawiam czemu ja właściwie zaczynam komentarz od tych słów, ale co mi tam :D Wiesz z kim mi się skojarzył "ten" Stjernen? Z Ollim :D Takie moje zboczenie zawodowe. Za dużo myślenia o Finach xd Ah ta moja słabość do blondynów ;-; Czyli kolejny, który jednak nie będzie tym mężczyzną, z którym Lili nie będzie do końca życia. Cały czas się zastanawiam, który to w końcu będzie.... A może duże znaczenie ma ułożenie ich w zakładce bohaterowie? A tym, który będzie mężem Lili jest ostatni :D Ah ta moja dedukcja xd
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w dedukcji.
Jestem dobra w jaraniu się Larinto ♥ :D
hahaha zdecydowanie muszę zmienić dilera. ( czyt. szkołę ). bo moja klasa doprowadza mnie do takiego stanu, że stwierdzam na religii, że Józef Flawiusz był księgą :D Ogłupienie totalne :D
weny kochana :*
Czy jesteś dobra w dedukcji to się na końcu przekonamy ;) także wiesz...
Usuńa zboczenie zawodowe faktycznie maluteńkie masz ;)
Powiem poetycko : "Wiem, że nic nie wiem".
OdpowiedzUsuńBo owszem Stjernen umocnił mnie w moich mniemaniach, że Lilii to ideał itd., itp.
Dowiedziałam się, że była lojalna wobec Jacobsena ( zresztą on sam na końcu tamtego rozdziału to przyznał), że była super przyjaciółką. A jednak dalej zżera mnie ciekawość, o co w tym wszystkim chodzi.
Co świadczy o tym, że świetnie potrafisz wykreować akcję :)
Pozdrawiam :)
Ich tu będzie ośmiu z tego co pamiętam i mi się strasznie podoba, że obstawiłaś chyba wszystkie możliwe 'opcje'.
OdpowiedzUsuńZaczęłaś od brata, przyjaciela, poprzez facetów w tym najjaśniejszym tego słowa znaczeniu, a teraz alkoholik, którego ratuje nasz anioł.
Stjernen w tej roli. Lubię to zaskoczenie u Ciebie, bo każdego z nich (no może oprócz Roara) znalazłam w roli, do której kompletnie bym go nie występowała:)
I wiesz co? Szukam już roli dla kolejnych, bo każdy z nich jest jakby bardziej zaplątany w kłopoty...
Suomi wysunęła nam teorię, że ostatniego opiszesz jej męża, a ja właśnie w swym nieokiełznanym, psychicznym pesymiźmie obawiam się wersji odwrotnej... Czyli, że to będzie ten najgorszy, który zniszczy jej życie na amen...
Bo ty wiesz, że ja się obawiam, czy ona w ogóle żyje??? :(((
Buziaki kochana i dużo weny<3
Rany, uwielbiam te Wasze teorie spiskowe :D
UsuńPodpisuję się pod powyższymi teoriami. Bo ja już nic nie wiem. Niby z każdym kolejnym mężczyznom dowiadujemy się czegoś więcej, ale mam wrażenie, że ja nadal nic nie wiem.
OdpowiedzUsuńAle obstaję za opcją, że ostatni będzie tym, który rzeczywiście zniszczył ją ostatecznie. Ale bardzo mogę się mylić, bo Ty uwielbiasz nas zaskakiwać w najmniej spodziewanych momentach.
Czekam na więcej! :)
Mężczyznom. Rany boskie.
UsuńMężczyzną.
oj się przejmujesz :)
Usuńnie takie błędy ludzie robią :P
Uwielbiam Cię, tworzysz tak genialną opowieść, z kilku zlepionych ze sobą historii. I gdzieś tu tkwi haczyk, ja to wiem, i ja go ZNAJDĘ, zobaczysz! :D Twojego Stjernena baardzo polubiłam, a jego wspomnienia utwierdziły mnie w przekonaniu, że Lili to prawdziwy anioł. Bezinteresowna, subtelna, uprzejma, przyjacielska - gdzie tu tkwi diabeł, no gdzie...?^^
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia, kogo na koniec nam zaserwujesz, ale... może... hmmm, WIEM WIEM WIEM, może te historyjki, to są zeznania i na końcu będzie jakiś detektyw, który rozwikła zagadkę? : D
Weny! I śniegu!
xoxoxox,
Angelika JJ
Szukaj haczyka, proszę Cię bardzo :D nic nie stoi na przeszkodzie :)
UsuńOk, wiem, że obiecałam epopeję, ale normalnie nie wiem co powiedzieć po tym rozdziale. Lili wydaje się coraz bardziej idealna i niesamowita, ale... właśnie, gdzie tkwi to 'ale', bo przecież ludzie tak idealni nie istnieją. Owszem, widzimy ja oczyma bardzo mocno powiązanych z nią mężczyzn, więc może po prostu dla nich ona była bez jakichkolwiek wad.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się też, jak to jest z czasem w 'zeznaniach' poszczególnych panów, bo jakoś tak wcześniej założyłam, że Roar-Tom- Ber obracali się głównie w okresie Lili-nastolatki, gdzie kluczową rolę odgrywało to, co stało się między nią a Berem. To dlatego odcięła się od brata i przyjaciela, stała się skryta i cicha - stąd moja uwaga w poprzednim rozdziale, że nie wierzę, że aż tak spokojnie to przyjęła, że była taka twarda i w ogóle. Myślę, że Ber zadał jej pierwszą dużą ranę. Skradł coś z tej jej beztroski i otwartości. No i dlatego sądzę, że rozdziały Jacobsena i Stiernena dotyczą Lili nieco starszej. Tajemniczy 'ktoś', kto zniszczył jej związek - choć tak naprawdę to zniszczył go tylko i wyłącznie sam Anders, ale Andreas był takim zapalnikiem w tej kwestii - to Stjernen, ale jak widzimy Lili była naprawdę wierna, po prostu miała niezwykle dobre serce i postanowiła wyciągnąć chłopaka z bagna. Tylko niestety, jak widać, wcale jej się to nie udało. Zamiast tego, to ona dostała kolejną z ran. Anders skrzywdził ją i to najwyraźniej bardzo mocno. Zniszczył swój związek i sprawił, że Lili najwyraźniej w ogóle uciekła przed tym wszystkim, zrywając nawet znajomość ze Stjernenem.
Powoli zaczynam się obawiać, jakie rany zadali jej kolejni panowie, do czego ją doprowadzili, bo naprawdę coraz bardziej przypomina mi to wspominki o nieżyjącej osobie.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że niesamowicie mi się podoba, jak prezentujesz poszczególnych panów, tym bardziej, że w zasadzie do tej pory tylko Roara i Bera postrzegałam w rzeczywistości tak, jak ich pokazałaś - o tak, szczególnie przy Bjoernie aż mi się łezka w oku zakręciła za tamtym starym, dobry Berem, który bulwersował wszystkich swoim zachowanie i tekstami w stylu 'z inteligencją się do łóżka nie chodzi - o tak, Twój Bjoer miał ten czas przeszłości, a zarazem tak ładnie pokazałaś jego przemianę w tego poważnego, dorosłego faceta, któremu zależy na żonie. On też ma swój urok, więc niesamowicie mi się to spodobało.
Natomiast przy Tomie, Andersie i Andreasie byłam zaskoczona, ale mimo to bardzo szybko przekonałaś mnie do tej ich wizji. Tom, który potrafi być tylko przyjacielem; Anders zazdrośnik, a szczególnie Stjernen mający problemy z alkoholem. Pasują do nich te role. Szczególnie chyba do Stjernena.
Zastanawia mnie udział kolejnych panów, bo jeśli jest tak jak pomyślałam, to teraz powinniśmy przejść do kolejnego etapu życia Lili, ale przecież wychodzi na to, że ona się od nich wszystkich odcięła i uciekła, więc jak w jej życiu pojawią się kolejni skoczkowie? Chyba, ze jednak się mylę i oni wszyscy przedstawiają ją z mniej więcej jednego okresu. Może to zamknięcie, tajemniczość i odsunięcie się Lili nie miało wcale nic wspólnego z Berem ani Andersem, ale z czymś znacznie większym, co okaże się dopiero na końcu, a tamte rzeczy po prostu się na to nałożyły.
Chociaż chwila... Któryś z nich powiedział ile ma lat. Ber - 32 lata ma, a Ber jest rocznik 81, czyli był 6 lat starszy od Lily, wynika z tego, że w 'tej chwili' ona ma 26, a to z Berem wydarzyło się jak miała 17. Dlatego wracam do mojej wersji, że panowie przedstawiając coraz nowsze wydarzenia.
Ok, koniec gdybania, zgadywania i plecenia zapewne głupich domyśleń, poczekam cierpliwie na kolejnych panów.
Co mogę napisać jeszcze po takiej analizie Aii? Nie potrafię tego skomponować w całość, ciągle za mało puzzli. Jedna rzecz, którą napisła Aia bardzo mi się wbiła w pamięć, że to wszystko przypomina wspominki o zmarłym. Też odnoszę takie wrażenienie. Ale czy to prawda? Czekam na dalsze kawałki układanki.
UsuńI to Twoim zdaniem nie jest epopeja? Rany boskie, Ty jesteś niesamowita - Twoje komentarze są dłuższe od moich rozdziałów :D
UsuńTak...tajemniczo? Trafiłam tu przez Suomi, i chyba zostanę na dłużej :) Nic nie mówię, a nadrabiam :) Do zobaczenia później ♥
OdpowiedzUsuń+ wbij do mnie, jeśli chcesz :)
Trochę się dziwię, że potrafiła tak po prostu od niego odejść. Podniosła człowieka z wielkiego dołka i na pewno wiedziała, że nie wpadają do niego ludzie z mocną konstrukcją psychiczną. Chcąc, czy nie chcąc, wzięła za niego odpowiedzialność i chyba musiała ostatecznie uznać,że on jest już na tyle silny, żeby poradzić sobie samemu, inaczej jej odejście trochę nie trzymałoby się kupy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[piec-sekund]
Wyciągnęła Stjernena z dołka, a sama się załamała.
OdpowiedzUsuńA potem okazało się, że on już nie potrafi bez niej funkcjonować. Nie wytrzymał presji, wpadł w złe towarzystwo. Scenariusz, który zdarza się za często niestety.
Teraz jestem niezwykle ciekawa - co dalej. No bo przecież coś dalej wydarzyć się musiało, jeszcze kilku panów zostało :)