Lili była zawsze bardzo mądra.
I ładna.
I była świetnym kumplem.
Kumplem, z którym nie łączyło mnie nic więcej poza przyjaźnią i miłością do skoków. O żadnym zakochaniu nie było mowy. Ani z jej strony, ani z mojej. Przyrzekliśmy to sobie już na początku.
Poznaliśmy się, kiedy mieliśmy po siedem lat. Normalna sprawa. Trafiliśmy do jednej szkoły w Oslo i tej samej klasy. I przez całą naszą edukację przeszliśmy wspólnie. Miała sporo koleżanek, ale zawsze utrzymywała, że jej jedynym prawdziwym przyjacielem jestem ja.
A ja ze swojej strony mogłem powiedzieć to samo.
Ciągle słyszałem od kumpli, że mam zajebistą laskę, że mi zazdroszczą i żebym im powiedział jak się takie wyrywa. Wkurzałem się, czasem naprawdę mocno - nieraz kończyło się obiciem mordy co poniektórym, nieumiejącym w porę zamilknąć. Jasne, Lili była śliczna, ale czy to od razu znaczyło, że musieli się ślinić na jej widok? Oczywiście zaraz zaczynały się teksty w stylu "nie bądź zazdrosny, od patrzenia nikt jeszcze w ciążę nie zaszedł", ale ja swoje wiedziałem. Chciałem ją chronić. Tak, była kumplem - ale była też dziewczyną. A dziewczyny naprawdę mają trudniej. Była taka delikatna i subtelna. Zawsze przypominała mi białą, smukłą lilię, poruszaną wiatrem. Cóż, jak widać imię mówi wiele o człowieku. Była śliczna - ale to jeszcze najmniejsza z jej zalet: inteligencja, bystrość, poczucie humoru, cudowny śmiech i szczęście, które posiadała i którym obdarzała innych ludzi.
Mówiliśmy sobie prawie o wszystkim. Prawie. Bo są pewne zakątki w duszy człowieka. do których nie wolno zaglądać - inaczej stracilibyśmy wszelkie poczucie prywatności.
Mówiliśmy sobie prawie o wszystkim. Prawie. Bo są pewne zakątki w duszy człowieka. do których nie wolno zaglądać - inaczej stracilibyśmy wszelkie poczucie prywatności.
I ja właśnie czułem, że jednego z tych zakątków duszy przede mną nie odkryła. A musiał to być jakiś niezmiernie ważny zakątek. Mieliśmy około 15-16 lat i właśnie wtedy zaczęła się ode mnie systematycznie oddalać. Wciąż słuchała o moich sprawach, ale już nigdy więcej nie mówiła o swoich.
Ta zmiana w jej zachowaniu nie rzucała się w oczy. Dla osób postronnych nic się nie zmieniło. Ale ja znałem ją zbyt dobrze, by przejść obok tego obojętnie. Kochałem ją jak brat i cierpiałem, myśląc o tym, że ma jakieś problemy, o których nie chce mi powiedzieć. Czyżbym stracił jej zaufanie?
To oddalanie się ode mnie trwało jakiś rok. Po tym czasie wszystko zaczęło wracać do normy. Tak po prostu. Nie wiedziałem, co spowodowało tę odmianę. Ale czasem lepiej nie pytać. O nic nie pytać. Nie pytać, nie wiedzieć, nie interesować się. Dla świętego spokoju.
Jakiś czas później Lili zaczęła studiować. Była przecież taka mądra, zawsze chciała kontynuować naukę na uniwersytecie. Naturalna kolej rzeczy. Trzeba się było pogodzić z tym, co nastąpiło. A co nastąpiło?
Rozłam. Między nią a mną. Po prostu chyba musiał nastąpić. Bo to nie było dla mnie. Ja nie miałem aspiracji naukowych. Sportowe - owszem, bardzo duże, wręcz - wybujałe. Ale nie potrzebowałem - oprócz bycia sportowcem - być również magistrem. Powiedziałem jej o tym otwarcie. Zrozumiała. Ona rozumiała wszystko. Ale nie byliśmy już tak blisko jak wcześniej. Ona się uczyła, a ja skakałem. Coś minęło bezpowrotnie.
Było - i zapewne zawsze będzie - wiele rzeczy w moim życiu, co do których mogę mieć wątpliwości, ale jednego jestem pewien: i Lili, i ja dotrzymaliśmy naszego dziecięcego przyrzeczenia. Był między nami pewien rodzaj miłości, jakaś więź - ale czysto braterska. Naprawdę nie byłem w niej zakochany. Byliśmy zbyt dobrymi kumplami, by się w sobie zakochać. Tak, zawsze marzyłem o takiej dziewczynie jak Lili, tak pięknej i cudownej - ale nie o Lili! Nie, nie, nie. Na samą myśl o naszym potencjalnym pocałunku skręcało mnie ze śmiechu. Kiedyś nawet podzieliłem się z nią tą wizją i nieźle się wtedy uśmialiśmy.
A teraz... Teraz tęsknię. Cholernie mi jej brak - tym bardziej, im bardziej uświadamiam sobie, że już nigdy jej nie zobaczę.
Bo Lili zawsze będzie moja. Mimo tych wszystkich facetów - będzie moja. Bo nasza więź - choć nie była miłością stricte taką, jaka łączy mężczyznę i kobietę - była wyjątkowa. Mój ideał. Moja Lili. Kumpel od zawsze i - mimo wszystko - czuję, że na zawsze.
Mówię to w pełni świadomy tych słów. O sobie mogę poświadczyć, a Lili - no cóż - znałem ją tak dobrze, że gdyby było inaczej, po prostu bym o tym wiedział.
A teraz... Teraz tęsknię. Cholernie mi jej brak - tym bardziej, im bardziej uświadamiam sobie, że już nigdy jej nie zobaczę.
Bo Lili zawsze będzie moja. Mimo tych wszystkich facetów - będzie moja. Bo nasza więź - choć nie była miłością stricte taką, jaka łączy mężczyznę i kobietę - była wyjątkowa. Mój ideał. Moja Lili. Kumpel od zawsze i - mimo wszystko - czuję, że na zawsze.
Mówię to w pełni świadomy tych słów. O sobie mogę poświadczyć, a Lili - no cóż - znałem ją tak dobrze, że gdyby było inaczej, po prostu bym o tym wiedział.
^^^
Od Toma to by było na tyle ;)
Od Toma to by było na tyle ;)
Cudowny ten rozdział.
OdpowiedzUsuńTa ich relacja była taka... magiczna. Taka wyjątkowa. Ale skoro Tom tak bardzo się upiera, że nic między nimi nie było - no to chyba rzeczywiście nie było. Kto by pomyślał, że taki z niego rycerz? Czyli na razie Lili jest już dla drugiego faceta cudowna. No okej, ale... Ta zmiana w okresie dorastania nie daje mi spokoju - to "oddalanie" od Toma i od Roara. Ciekawe, czy w następnych rozdziałach poznamy przyczynę?
buziaki ;*
Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego. Jeszcze za mało by coś więcej powiedzieć. Taka mnie jeszcze myśl naszła, słuchając Toma, a może wątpliwość, że my nawet po wysłuchaniu wszystkich mężczyzn nie poznamy jej naprawdę. Bo pozostaje jakiś skrawek z którym się z nikim nie dzielimy.
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa jak to z Tomem było od strony Lili. Rzeczywiście znał ją tak dobrze, że wiedziałby, gdyby było inaczej?
To było takie piękne :) Rzeczywiście widać, że Tom darzył Lili miłoscią czysto braterską. I to bardzo dobrze. Bo nie można we wszystkim dopatrywać się szaleńczej miłości i perspektyw na związek.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tek okres w życiu Lili kiedy oddalała się zarówno od brata, jak i Hilde. Coś musiało się wydarzyć, coś, co pewnie ma związek z którymś ze skoczków.
Dlatego czekam niecierpliwie i buźki :)
Dlaczego czytając ten rozdział, miałam wrażenie, że Lili już nie ma? Wyjechała, odcięła się od nich bezpowrotnie, czy nie żyje? Mam bolesne przeczucie, że to ostatnie, bo w innych przypadkach tomowe 'tym bardziej, im bardziej uświadamiam sobie, że już nigdy jej nie zobaczę' chyba nie byłoby aż tak dosadne. Zawsze istnieje jakaś szansa, że się kogoś spotka. Choćby przypadkiem, a Tom jest pewien, że już więcej jej nie zobaczy.
OdpowiedzUsuńRzuciło mi się jeszcze w oczy to o wielu facetach, bo w sposobie przedstawienia Lil przez Toma właściwie widzimy dziewczynę taką samą, jak pokazał nam ją Roar. Jest śliczna, przyjacielska i bardzo mądra. Bez problemu zjednuje sobie innych ludzi. Widzimy też, że zmiany, które zaszły w niej w wieku nastoletnim, kiedy oddaliła się od brata, zauważył też jej przyjaciel. Jestem bardzo ciekawa, co się wówczas wydarzyło, że oderwało ją to od dwóch tak bliskich jej facetów. No i obok tego rysopisu, który widzimy u obu panów, dochodzą ci 'liczni faceci' od Toma. W sumie mnie to zaskoczyło, chociaż przecież wiemy ilu jest bohaterów męskich, każdy więc pewnie miał z nią jakoś do czynienia, ale jakoś nie wyobrażałam jej sobie w wersji Roara jako dziewczyny skaczącej z kwiatka na kwiatek. No ale to tylko takie moje doczytywanie się i domyślanie niewypowiedzianego, więc może chodzić o zupełnie inny rodzaj 'związków' z tymi facetami.
Bardzo podoba mi się natomiast ta więź łącząca ją z Tomem, jeśli naprawdę z innymi miała bardzo poplątane stosunki i było ich wielu, to Tom był takim jej pewniakiem. Cudownym przyjacielem, na którego mogła liczyć i nie obawiać się, że uczucia wszystko zepsują. I wierzę Tomowi, który jest przekonany, że z jej strony wyglądało to dokładnie tak samo. Wygląda na to, że bardzo dobrze ją znał, wie chyba więc, co mówi. Obawiam się jednak, że nigdy nie dowiemy się tego z ust Lil, a chciałabym, bardzo chciałabym znać tez jej wersję tego wszystkiego.
Bardzo polubiłam tego Twojego Toma. Tak samo jak Roara. Obaj mogli wydawać się nieco zaślepieni przez własne uczucia do tej dziewczyny, ale widać jak mocno ją kochali i to w taki niewinny, braterski i niezmienny sposób.
Czekam więc na następnego pana, bo skoro był brat i przyjaciel, to może czas na sympatię.
Fanką norweskiej ekipy nie jestem i wybacz raczej nigdy nie zostanę, bo jakoś mnie do siebie nie przekonują. Ale to nie znaczy, że czasami nie mogę sobie o czymś innym poczytać, czyż nie? :D
OdpowiedzUsuńDo tego jeszcze wczoraj usłyszałam, że wyglądam jak T. Swift (ciągle nie wiem, czy mam to traktować jako komplement czy nie), więc zaglądając w bohaterów i wizualizację głównej bohaterki po prostu musiałam tu zostać! :D
Dość oryginalne podejście do sprawy. Naprawdę! Podobnie jak koleżanka wyżej mam jakieś dziwne, niedobre przeczucia odnośnie L. ale może to tylko jakieś urojenia i wyolbrzymianie.
No nic, poczekam na dalszy ciąg, to się przekonam :)
Łał. Taka wrażliwość u faceta? Nie spodziewałam się xD A tak na serio, to cudowny rozdział :) Więź między Tomem a Lili jest niezwykła. Ciekawe tylko, czy ona ją odbiera tak samo...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego bloga -> non-clamabit.blogspot.com :)
O, ten rozdział trzyma poziom. Jest równie świetny, jak poprzedni. Co ważniejsze, opowiadanie wciąga, ponieważ nie wiadomo, co się stało z Lili, choć jestem prawie w stu procentach pewna, że nie żyje. Okaże się czy mam rację, czy się mylę.
OdpowiedzUsuńCo do Toma. Kolejny facet u Ciebie, którego tak bardzo polubiłam, który wydaje się być taki idealny. Podoba mi się szczególnie to, że choć traktuje Lili jak kumpla, to zauważa również fakt, że ona jest dziewczyną - poważnie, to przecież wymaga sporej wrażliwości.
To chyba nieczęsto się zdarza u mężczyzn, prawda? ;)
Ich relacja jest wspaniała. Są kumplami, którzy nigdy się w sobie nie zakochają. Nie mam zielonego pojęcia czy do tego nie doszło. Jednostronna miłość przecież mogła mieć miejsce, ale ta osoba tego nie zdradzała w obawie przed utratą przyjaciela.
Anyway, rozdział wciągnął mnie i zachęcił do sięgnięcia do kolejnych!
Buziaki, xoxoxo,
Angelika JJ